Szkoda że to już koniec i na 3 sezonie się skończyło mogło by być przynajmniej z 5 sezonów
I dobrze ze koniec bo straszny gniot. Co to za agent fbi co go wala co chwila w leb a nie umie sie obronic..tragedia ten serial
Najgorsi agenci FBI w historii, takich sierot dawno nie widziałem
Szkoda że tak spieprzyli to, świetny pomysł na serial ale te niedojdy niszczą całą przyjemność
Bez przesady, im dalej w las tym pewnie byłoby coraz gorzej. Już w 3 sezonie nawet nie wiadomo było kogo oni w końcu ścigają, zaczynał sie czyjś wątek i za dwa odcinki ten ktos był martwy, więc brali sie za następnego ucznia, znowu za kilka odcinków kaput i znowu to samo.
żartujesz sobie? kto by dał radę oglądać takie gówno? Nawet tępi amerykanie chyba by nie wydolili. Serial jest dramatyczną nędzą, krącącą się wokół jednej zganej już w pierwszym sezonie koncepcji. Jest tak bezsensowny że jego oglądanie powoduje fizyczny ból. Dałem radę przebrnąć przez pierwszy sezon, drugi zarzuciłem po 3 albo 4 odcinku i powiedziałem sobie - nigdy więcej! Jeżeli FBI byłoby tak nieudolne jak w tym serialu, to już dawno by zostało rozwiązane. Całej koncepcji "wyznawców" już nawet nie komentuję, bo okazuje się że są praktycznie wszędzie i to właśnie wtedy kiedy są potrzebni - w FBI, w plicji, w każdej nawet małej wsi, pod każdym kamieniem. Dziwię się, że Hardy nie bał się chodzić do łazienki, przecież tam też mógł siedzieć wyznawca...
oj tam mnie sie podobalo, choc podchodzilam do ogladania ze 3 razy :D postac Carolla bardzo mi sie podobala i potem bez niego juz nie bylo to samo. Theo tez byl super:). Na poczatku uwazalam serial za totalny gniot ale pozniej sie przekonalam :D ale faktycznie FBI z deczka nieudolne..
po uśmierceniu Joe Caroll-a ten serial niemiał sensu on był silnikiem napędowym tego serialu takie jest moje zdanie
Dobrze, że zakończyli ten serial, bo miejscami był tak durny, że aż trudno było w to uwierzyć. Super zabójcy w jednostce uderzeniowej FBI zabijają resztę agentów podczas obławy a później nikt nie pyta co się stało, wątek wyparował, podczas następnej obławy gdzie jest z 50 funkcjonariuszy i agentów jedna bohaterka oddziela się od reszty i sama wchodzi w ciemny korytarz gdzie zostaje złapana, w trumnie zużywa resztę tlenu na beczenie do telefonu, jeden gość widzi swojego brata po jego śmierci i z nim rozmawia, bohater widzi swojego wroga po swojej śmierci, miliarderka mamusia z kontaktami na całym świecie i swoją rodzinką morderców...
Ale dobrze, dość, mógłbym tak dalej, ale po co? Zwłaszcza, że ogólnie serial mi się podobał. I cieszę się, że go zakończyli i wyjaśnili wszystkie poboczne wątki. W 4 sezonie to już prawdopodobnie by doszło do poziomu absurdu i pewnie sam PotUS byłby członkiem jakiegoś kultu zabójców a wrażenia z niezłych spadły by, co najwyżej, do mieszanych.
A szkoda, bo sam początek, ta rockowa muzyka, miały takiego lekkiego kopa, jakby to miał być naprawdę świetny serial, obsada i tak była b. dobra i ratowała średni scenariusz i kiepską realizację, którą można było zaczynać dostrzegać już w połowie 1. sezonu.
W każdym razie bardzo dobrze. Popatrzcie co się wyprawia w Supernatural a zrozumiecie, że jednak lepiej skończyć z odrobiną godności, co tu się akurat udało.
Jak dla mnie aż 3 sezony.
Równie dobrze mogliby zakończyć po 1..
Najgorsze były idiotyczne zachowania poszczególnych postaci, przecież w jednym odcinku można było w dziesiątkach liczyć idiotyczne i nielogiczne zachowania poszczególnych postaci!! To raziło momentami NIESAMOWICIE. Jaśniejszym punktem był jedynie jak dla mnie James Purefoy i jedyne lepsze momenty w serialu to kiedy Bacon i Purefoy tworzyli duet aktorski może. Wtedy coś się działo i nie było takiego pierdu-pierdu. A i podobała mi się jeszcze wizualnie siostrzenica czy tam bratanica Hardy'ego (b. ładne oczy, przyjemna, kobieca, delikatna aparycja - aż żal że więcej nie pokazywano jej kobiecych walorów, bo naprawdę jak dla mnie warto było zwyczajnie pokazać więcej jaka to ładna kobieta - dla mnie przynajmniej), ale i była masa wkurzających aktorsko i postaciowo kobiet - Emma mnie niesamowicie irytowała większość serialu (moment jej śmierci jest jednym z moich ulubionych i przynajmniej przynosi trochę satysfakcji z konieczności oglądania jej tak długo..), podobnie jak kochanka Hardy'ego i była żona Carrolla (tutaj przynajmniej w 3. sezonie zrezygnowali z niej może widząc, że ciągnie ona i jej postać serial w dół), Gwen i jej postać też była dosyć irytująca jak dla mnie.. Wątek 2.ego bliźniaka naprawdę nie wiem po kiego ciągnęli tak długo, temat już dawno i postać się zużył(a), za to wątek matki zakończyli w beznadziejny i bezpłciowy jak dla mnie sposób, podobnie jak tej dziennikarki.. Nie wykorzystali potencjału postaci doktorka - nauczyciela Carrolla, a wątek ostatniego seryjnego mordercy - genialnego hakera - w ogóle aktor obsadzony w tej roli w ogóle mi nie pasował do postaci, którą grał.. - jak dla mnie zero charyzmy a na pewno nie w roli bad guya. Był mało przekonywujący, podobnie jak postać tej laluni z końca serialu, której gra aktorska była po prostu cienka..
No i oczywiście nieporadność policji, schematyczność jej nieudolności i robienie na siłę sensacji przez obsadzanie momentami co 2, 3. osoby z FBI jako członka kultu czy członka tej tajemniczej organizacji na końca. Momentami mało co w ogóle trzymało się kupy i było doklejane mam wrażenie na bieżąco bez ładu i składu i nawet cienia przyłożenia się.., a i te sekty też były tylko dodatkiem do głównego wątku Hardy-Carroll i to słabym. Pomijam już jak absurdalny był wątek kultu z 2. sezonu.. No i dziwię się w sumie, że Carroll tak łatwo oddał swoje życie na końcu prawdę mówiąc, mimo że wcześniej robił co mógł by przeżyć i uciec. Wcześniej mógł w dowolnym momencie opuścić niemal więzienie, w mig opętać i zauroczyć kogoś i zachęcić do działania dzięki samemu jak rozumiem uroki osobistemu (tu kłania się sposób prowadzenia całej fabuły i brak jakiegokolwiek realizmu w opowiadanej historii).. Serial był momentami naprawdę męczący, schematyczny i po prostu durny.