Po pierwsze: najpierw Hopkins, potem Banderas. Obu lubie, ale w filmie widac wyraznie, kto jest AKTOREM zobywajacym oskary, a kto ma po prostu duzo, hmmm, uroku. Ale swoja droga Banderas pasowal do swojej roli jak nikt inny. Po drugie: Film jest przesympatyczny, dobrze wywazony dla calej rodziny, pod koniec moze zbyt cukierkowy, ale ogolne wrazenie zostawia jak najlepsze. Mistrzostwo swiata w choreografii pojedynkow - chyba trzeba obejrzec to ze trzy razy, zeby zauwazyc wszystkie szczegoliki. Catherine Z-J rzeczywiscie zwala z nog spojrzeniem, a scena jej pojedynku z Zorrem (moja ulubiona) jest chyba kwintesencja calego filmu. 9 punktow z czystym sumieniem. [grudzień 1998, Chambery, Francja]
Z całym szacunkiem dla kunsztu Hopkinsa, ale akurat w tym filmie zagrał przeciętnie.