Filmu bazujące na tym samem, a jak odmienne w wymowie. The Beginning dla multipliksożerców, Dominion zaś dla klubowo-dyskusyjniaków.
Aż dziw bierze jak odmiennie można pokazać losy ojca Merrina, rozgrywające się przed "Egzorcystą".
Filmy widziałem jednego wieczora, pierw Dominion z racji, że teoretycznie lepszy, Beginning zostawiając na koniec, jako bezmózgową rozrywkę.
Szczerze jednak przyznam, mile rozczarował mnie Beginning a niemile zaskoczył Dominion. W tym pierwszym, słysząc tyle niepochlebnych recenzji, o dziwo wiele się działo. Ten drugi znów z leksza rozwlekły, może ambitniejszy, ale przez to mniej ciekawy. Nudny jakiś. Może i lepiej sportretowany ojciec Merrin, tutaj miał okazje pokazać swoje aktorskie umiejętności, ale ogólnie wole Beginning.