Kapitan John Boyd (Guy Pearce) za zdobycie posterunku w wojnie amerykańsko-meksykańskiej został odznaczony i uznany za bohatera. W "nagrodę" zostaje odesłany do Kaliforni do fortu, gdzie zostaje przywitany prze grupkę szmatławych żołnierzy. Pewnego dnia do fortu przybywa zagubiony i przemarznięty człowiek - Colqhoun (Robert Carlyle),
Premiera była w 1999 roku, oczywiście nie było głośno na film napatoczyłem się zupełnie
przypadkowo..i jedyne co można stwierdzić: ARCYDZIEŁO!!! oczywiście opis na okładce
DVD bardzo nieadekwatny do fabuły ale Pierce i Carlyle w duecie spisali się na 5-ke, muza:
super, oczywiście spotka się to z negatywną opinią...
film mi się bardzo podobał był lekki , przyjemny i z klimatem dobrą muzyką więc gdyby ktoś skojarzył coś podobnego to byłbym wdzięczny(przede wszystkim klimat kanibale niekoniecznie)
Bird całkowicie zaskoczyła mnie tym filmem. Do tej pory znałem ją ze zdecydowanie bardziej poważnej strony, a tu taka niespodzianka. "Drapieżcy" to film, który wymyka się jakimkolwiek standardom. To film wyjątkowy, będący klasą sam dla siebie (choć daleko mu do bycia filmem idealnym).
"Drapieżcy" to historia walki...